sobota, 3 października 2015

Dzień dziewiąty i dziesiąty: konwojent

No to kurwa taka akcja dzisiaj (w sensie wczoraj, nie zdążyłem dokończyć posta bo jebłem na pysk). Pracuje se na sklepie, na luzaku wykładam piwo do lodówki i podbija do mnie menadżerka i gada że Boss chce ze mną gadać.
Idę do Bossa, a on do mnie żebym jechał z nim do banku po kasę. Jedziemy tą jego wypasioną furą którą opisywałem tutaj JEB i on mi tłumaczy o co chodzi. Jedziemy do banku rozmienić trochę - 8000 funtów - kasy na bilion żeby był na sklep. Akcja wygląda tak, że on zostaje w banku z kasą, a ja biorę po tysiąc funtów w łapę, idę przez cały rynek do jego fury, Otwieram se bagażnik na pilota, wrzucam tam szmal, zamykam auto i wracam po kolejne siatki. No konkret jak chuj. W banku zajebista kolejka, a ja obkminiam czy by mu tej kasy nie zapierdolić. Mówcie co chcecie ale mieć możliwość zajebania 8000 funtów (44 000 złotych) to jednak jest szans (może jeszcze nie szansa, ale szans na pewno). Biorąc pod uwagę że Boss, ani nikt na sklepie nic o mnie nie wie, autentycznie nic. Znają tylko moje imię, ale mogłem zmyślić no nie?
No to chuj biorę pierwszą partię siatek. 4 siatki na każdej pierdolny napis 500 funtów w 1 funtówkach, czerwonym kolorem. Idę przez rynek, w chuj ludzi, loszki się patrzą, a siaty ciężkie jak sam skurwynsyn. Musiałem se zrobić po drodze pauzę, bo bym nie doniósł. Podbijam do fury, otwieram bagażnik, wpierdalam kasę do bagażnika i idę po kolejną porcję.
Drugi kurs już tak samo, ale bez przerwy. Trzeci kurs podobnie, w bagażniku najebane 6000 funtów w 1 funtówkach, tylne zawieszenie trochę siadło.
Rozważam opcję żeby wejść do samochodu i spierdolić w siną dal ale:
6000 funtów nie jest kwotą która wywołuje u mnie palpitacje, jeszcze w takiej chujowej formie. Popierdalaj potem po warzywniakach i to rozmieniaj. Nawet gdybym rozmienił 10 funtów w jednym, to musiałbym obskoczyć 600 warzywników, jednocześnie uważając czy nie czai się gdzieś ekipa Bossa.
Drugim argumentem było to że Milena była w pracy i gdyby jej wyłupali oczy, ucieli palce, czy język za moje 6 koła funtów to bym sobie nie darował.
Trzecim argumentem było to że bankowo gdzieś tu są ludzie bossa, bo może on jest naiwny ale nie głupi. Okazało się to faktem, bo jak szedłem z ostatnimi paczkami to przy aucie stało już dwóch koleżków Bossa.
No i nic, dzień jak co dzień. Boss mi podziękował, mi zleciała godzinka w pracy. Typek nawet nie wie, że ja cały czas kombinuje jakby go tu ojebać, a opcji jest kilka. Ale to może innym razem opowiem, bo nie wiem czy jestem na to gotów.
Potem po pracy szybko pobiegłem do domu, kupiłem torta, nadmuchałem 30 różowych balonów, powiesiłem girlandy z napisem Happy Birthday. Milena wbija na chate i ją zamurowało bo się tego nie spodziewała. Miło było patrzeć na jej radość, najlepiej!
hasztagnajlepiej
Zaktualizowałem też dane po prawej stronie, które pokazują stan finansów.
Zastanawiam się czy powinienem pisać codziennie, bo:
czasem nic ciekawego się nie dzieję,
czasem wracam tak wyjebany że nie mam na nic siły.

A nie chce pisać wpisów typu: Ale się dziś wysrałem, opowiem Wam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz